poniedziałek, 16 lutego 2015

KRÓTKIE SPROSTOWANIE DLACZEGO KOBIETOM ODWALIŁO NA PUNKCIE "50 TWARZY GREYA"

Pierwsze zetknięcie z blogiem Pokolenie Ikea wywołało na moich policzkach rumieńce. A że nieczęsto mi się to zdarza, zapragnęłam stykać się z Piotrem C. regularnie. Nakarmiłam więc Pokoleniem Ikea moje Feedly i dumna z umiejętności obsługiwania tej jakże zaawansowanej technologii, swobodnie odetchnęłam pełną piersią rozmiaru C80. Z czasem jednak dostrzegłam, że twórczość Piotra C. jest sinusoidalna. Raz jest naprawdę dobrze, prawdziwie i z polotem, innym razem jest po prostu kiepsko. Nieraz nosiło mnie, żeby na fanpejdżu bloga wykrzyczeć co w danym temacie myślę, ale świadomość zniknięcia w tłumie wpisów "jesteś do niczego" oraz "wypalasz się" skutecznie mnie zniechęcała. Całe szczęście mamy tu i teraz i wreszcie mogę się do artykułu ustosunkować jak należy.

Podczas dzisiejszego porannego rytuału kawa-prasówka otworzyłam sobie tekst Krótkie wytłumaczenie dlaczego kobietom odwaliło na punkcie "50 twarzy Greya" i po przeczytaniu całego tekstu spokojnie można było mój stan nazwać wkurwieniem. Nie, nie chodzi tu o to, że teksty Piotra C. są dobitne, subiektywnie szczere, czy wulgarne. Lu-bię to. Problem w tym, że skurwysyńsko generalizują i budują obraz kobiet na podstawie średnio ogarniętych życiowo jednostek. Piotrze C. skąd Ty je bierzesz?! Czy to są Twoje koleżanki? Bo jeśli tak, to z dobroci serca sugeruję zmień otoczenie. Albo babę. Albo jedno i drugie. A jak nie masz baby to się zastanów dlaczego.

Kobiety czekają całe życie na swojego wybawcę jej rycerza w błyszczącej zbroi z wielkim mieczem w ręku (fajny jest co?) . Który wypełźnie skądś tam będzie miał długie kłaki i ryj gwiazdora muzyki pop w nowym prosiaku 911 GT2 albo garnitur, niebieską koszulę, podkreślającą kolor oczu i skórzaną teczkę.

No ja pierdolę. Nie znam żadnej kobiety, której ideał choć odrobinkę by te wypociny przypominał. Pominę tutaj fakt, że kobiety zdecydowanie szybciej niż mężczyźni dochodzą w swoim życiu do wniosku że ideały nie istnieją. O tym będzie innym razem. Tak czy inaczej niech mi ktoś powie/narysuje/wysylabizuje skąd autor wpadł na pomysł napisania czegoś takiego? Bo Piotr C. jest w absolutnym epicentrum błędu.

Kobietom odwaliło na punkcie "50 twarzy Greya", bo... uwaga! kobiety kochają seks. Uwielbiają rżnięcie, uwielbiają o tym słuchać i czytać. I wreszcie znalazł się ktoś, kto potrafi o tym w subtelny sposób napisać. Bo kobiety, owszem, wulgarność akceptują, ale tylko od mężczyzny, z którym są w stałym związku. Nie kwestionuję tutaj kiepskiego języka literackiego książki, dennego przekładu na język polski, ponieważ kaman, wiemy jak jest. Ale to pierwsza tego typu książka, z którą kobiety nie muszą się kryć po łazienkach, czy oprawiać w gazetę, żeby wziąć ją do autobusu. Możemy bezobciachowo publicznie czytać erotyk i nikogo to nie dziwi. Czy to nie ekstra?

Także Panowie, zamiast narzekać czy się śmiać, lepiej wykorzystajcie moment i podkręćcie atmosferę. Bez słowa krytyki weźcie swoje kobiety do kina, obejrzyjcie film razem z nimi, a po seansie po prostu dobierzcie się swoim paniom do majtek.

28 komentarzy:

  1. Do końca posta Piotra nie dotrwałam. Nie dałam rady, bo tak wiało nudną i głupotą. Nie lubię Greya, nie dlatego, że tak mam i nie lubię tego, co lubią inni. Po prostu zdzierżyć nie mogę infantylności tej książki. Masz jednak rację w tym, że fenomenem Greya może być częściowo fakt, że kobiety lubią seks, a wstyd im się do tego przyznać przed światem. A tak mogą czytać marne, bo marne, ale jednak opisy stosunku i to bez obawy, że zostaną wybuczane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nadal jeszcze żyjemy w świcie gdzie kobietom nie zawsze wypada mówić o seksie. A jak już mówić zaczynają, to nagle są postrzegane jako "łatwe" lub po prostu "kurwy".

      Usuń
  2. idąc za ciosem, równie dobrze można stwierdzić, że każdy facet szuka cycatej, opalonej blondynki.

    Sama Greya przeczytałam, od deski do deski, z rumieńcem na twarzy i traktuję jako lekturę lekką, miłą i przyjemną - przerywnik od codziennych, przyziemnych spraw. Wszechobecny "szał pipy" spowodowany Greyem, mogę wytłumaczyć podobnie do Ciebie - wreszcie ktoś przyznał, że kobiety lubią seks i się tego nie wstydzą, choć "50..." to taki lepszy harlekin :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że to taki Harlekin, tylko trochę lepiej napisany. Osobiście mogę polecić Trylogię o Śpiącej Królewnie, ale to już literatura wyższych lotów ;)

      Usuń
    2. O to, to!
      O ile na Greya nawet nie zerknęłam, "80 dni żółtych" przeczytałam choć....no beznadziejne wg mnie, to Trylogia Śpiącej Królewny była świetna!

      Usuń
  3. Świetnie to wszystko ujęłaś. Kobiety lubią seks, ale zawsze jakoś było to wielkim tabu. A szkoda, bo przez to może i panowie boją się próbować czegoś więcej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety faceci z natury są stworzeniami ostrożnymi, więc jak ich nie nakierujemy to nici z hardcorowego seksu... A szkoda... ;)

      Usuń
    2. Ale to też jest generalizowanie, i to ostre. Niestety, każdy ma takie pole widzenia jakie ma i zupełnie naturalne jest, że jeśli autorka wpisu lubi COŚ(bez wnikania w co) i czyta o tym książkę, to pojawia się pokusa uogólnienia. Czytają bo lubią.
      Każda z Was, drogie panie, zna siebie i swoje wewnętrzne odczucia, już co do koleżanek/przyjaciółek to wiemy nie tylko co lubią, co co twierdzą że lubią - zasadniczo może to być prawda a może kreacja albo słodkie cytryny.
      Ja, jako facet dwulicowy - co przyznaję bez bicia - i uwielbiający buszowanie zarówno w parku jak i w cudzym ogrodzie, jeśli rozumiecie co mam na myśli - mam o tyle szersze spojrzenie - że to ja chodzę do łózka z kobietami. I wierzcie lub nie, nie jest tak różowo jak by się chciało, że "kobiety lubią seks". Niemniej jednak, z tych z którymi miałem przyjemność to sprawdzić, to z tych które rzeczywiście lubiły i lubią, wszystkie bez wyjątku - po kilku uroczych spotkaniach okazywały się miłośniczkami ni mniej nie więcej, tylko porządnego, ostrego...wiecie czego. Poprzedzonego i przeplatanego gierkami przedstępnymi i międzyczasowymi :). Ostro i porządnie nie znaczy wcale s/m, nawet łagodnego. Oznacza pasję, zapamiętanie i przyzwolenie na stan w którym fizjologia robi co chce, a zwłaszcza decyduje :)
      Co do "50 twarzy", jeśli już generalizować - to mój wniosek jest taki - że kobiety czytają tę książkę, bo je kręci wyobrażanie sobie że to się dzieje. Niekoniecznie - bo chciałyby tego, a już na pewno nie dlatego że lubią seks. Bo jak się wcześniej napisało - nie jest tak, że wszystkie lubią. (faceci też nie wszyscy lubią. To, że ktoś jest głodny, nie znaczy że kocha jeść. Znaczy że jest głodny, a jeść musi). Wyobraźnia. Emocje jakie to wyobrażenie uruchamia.
      Przyjaciółka uwielbia oglądać s/m krążące wokół torturowania piersi. Można by pomyśleć, że swoje ma już w strzępach przy takich zamiłowaniach. A tu zonk. oglądać co innego, nakręcić się, zaspokoić jakieś swoje demony(a może tylko zaintrygowanie/ciekawość) ale sama...nie nie, nawet podszczypywanie to za dużo.
      Myślę że '50 twarzy...' bo - bo lubią seks - to inne niż u Panaikei, ale również niesłuszne generalizowanie.
      p.s. 50 twarzy z wypiekami na twarzy czytała również moja Pani Sąsiadka, która ma już tyle lat, że podejrzewam już nawet nie pamięta czy lubi seks czy nie ;)

      Usuń
    3. Oczywiście, że przyznaję się do generalizowania. Czasem na potrzeby pisania musimy przygeneralizować, żeby pokazać konkretny tor myślenia/punkt widzenia. Różnica między moim generalizowaniem, a Piotra C. (którego absolutnie szanuję za to jak pisze i o czym pisze) polega na tym, że ja się wypowiadam za kobiety, ponieważ kobietą jestem. Piotr C. za to pisze o kobietach, będąc mężczyzną, w dodatku typem samca alfa. Ma możliwość jedynie kobiety obserwować i wypowiadać się na ich temat wyłącznie przez pryzmat bycia mężczyzną.

      Co do Greya przystaję przy swoim, ponieważ, zauważ, nigdzie nie napisałam, że kobiety lubią "uprawiać" seks. Cały czas piszę, że lubią seks, czyli lubią czytać o nim, myśleć o nim, wyobrażać sobie scenariusze. Dokładnie to o czym Ty piszesz w komentarzu.

      Usuń
    4. Rzeczywiście, prezentując męski punkt widzenia, nie bardzo jestem w stanie NIE osłupieć, gdy twierdząca odpowiedź na pytanie "a lubisz 'x'? " po jakimś czasie okazuje się być "ale ja lubię 'x' oglądać w erotykach, matole, nie w swoim łóżku".
      No ale, załóżmy że to te słynne różnice planetarne, poza tym z osłupienia zawsze się po chwili wychodzi(no, czasem wylatuje za drzwi, w ślad za ciuchami, ale to już tylko dodaje pikanterii próbom sprawdzenia co lubi nie lubi :)
      Całe moje doświadczenie życiowe mówi mi, że kobiety są "bardziej". Jeśli są wyuzdane, to tak że większość facetów po minucie wie że nie sprosta i bełkocząc coś o żonie i dzieciach/bogach/bogów braku - wypatruje okazji do spłynięcia z twarzą.
      A jeśli są z jakiegoś powodu a- lub anty-seksualne - to żaden facet nie będzie dokuczał innym kobietom - niż one.
      A co z Grey-em? Kiedyś interesowałem się BDSM, i wiem że rację mają ci, którzy mówią że to nie jest film o bdsm, tylko o przemocy domowej.
      PiotrC mojego szacunku tym JAK pisze - nie zdobył i nie zdobędzie, warsztat i styl fatalne; tematyką tym bardziej - bo jest powszechna jak budki z kebabem na mieście, a Twoj blog najlepszym dowodem że można to robić o niebo lepiej niż on.
      Ale zdarzają mu się przebłyski intuicji(albo czytelnicy podsyłający ciekawe maile), i kiedyś pisał o tym, że kobiety jako płeć mają tendencje do seksualnego bycia zdominowaną, często życiowo też zresztą. Ogół, bo oczywiście margines wyjątków istnieje i nie jest mikroskopijny.
      Jeśli kobieta doświadcza kilku/nastu orgazmów w godzinę - to będzie jej wszystko jedno czy będzie to się działo w jedwabiu, czy z z twarzą w dywanie, przytrzymywaną za włosy.
      Ogólnie cała ta Greyomania jest, jak dla mnie o tym, że jeśli umiesz i możesz kobiecie zapewnić rozkosz / kasę / dać jej poczucie że jest najważniejsza dla faceta z klasą - to zgodzi się na zdominowanie i będzie się nim cieszyć. Chcesz dominować? Musisz być albo dobrym kochankiem, albo potwierdzoną alfą. Potwierdzoną kasą i wyglądem. Najlepiej jednym i drugim w jednym ciele.
      Jeśli jesteś kiepskim kochankiem a alfą tylko "z roszczenia", to to się wtedy nazywa inaczej i zakłada się niebieską kartę :)
      Z rozkładu statystycznego cech w społeczeństwie wynika że 90% jak nie lepiej - to przeciętniacy, no to wtedy jasnym się staje, że 50 "twarzy" przypada na 1000 chętnych, co oznacza że 50 kobiet będzie miało faceta z twarzą, a 950 przeczyta książkę o tym "co by było gdyby" ;-)
      50 twarzy to bardzo kiepska książka, ale pokazuje że kobiety nie tyle lubią seks, co że faceci jako ogół nie...spełniają oczekiwań.
      p.s. jako szwendający się po cudzych ogródkach, nauczyłem się już dawno - że jeśli jakaś kobieta mówi że ma satysfakcjonujące życie erotyczne, to oznacza to że jest tak źle, że już chyba tylko poczucie moralności powstrzymuje ją przed znalezieniem sobie kogoś kto dla odmiany 'czuje bluesa'.

      Usuń
    5. Faktycznie masz bardzo dużo racji w stwierdzeniu, że "Całe moje doświadczenie życiowe mówi mi, że kobiety są "bardziej"". Oczywiście nie powinnam tego aż tak otwarcie przyznawać, ale trudno też żebym temu zaprzeczała. Jesteśmy bardziej, bo podświadomie musimy być bardziej. Czasy się zmieniły, pojawiło się coś takiego jak równouprawnienie, więc ze zdwojoną siłą próbujemy udowodnić, że jesteśmy na równi. Czasem po prostu przeginamy w złą stronę.

      Przy okazji dziękuję za subtelnie wplecione miłe słowa. Nie ukrywam, że wywołały szeroki uśmiech na mojej twarzy, zwłaszcza że stawiam dopiero pierwsze kroki i styl pisania bardziej sobie wyrabiam, niż go mam.

      Usuń
    6. [quote]p.s. 50 twarzy z wypiekami na twarzy czytała również moja Pani Sąsiadka, która ma już tyle lat, że podejrzewam już nawet nie pamięta czy lubi seks czy nie ;)[/quote]
      Dziwnie to zabrzmiało, bo o tym nie da się zapomnieć:) No właśnie, takie bywają osądy osób nieznających życia,czy naprawdę młodzi ludzie uważają, że sprawy seksu są tylko domeną młodości ? Otóż, nie, to nieprawda, to mylny i niezrozumiały tok myślenia ! Oczywiście, że z wiekiem wszystko się zmienia, tak jak zmieniają się życiowe potrzeby ustalając hierarchię priorytetów. Z upływem czasu seks jest inny, ale wcale nie pozbawiony emocji i pozytywnych przeżyć. Sami w przyszłości się przekonacie, o ile dobrze ułożycie sobie życie.
      matka_polka

      Usuń
    7. matko_polko, niczego nikomu nie umniejszając, to ja za kilka lat będę świętować półwiecze, a moja Pani Sąsiadka jest niemalże 2x starsza. I skoro wyznała mi kiedyś że nie pamięta już za dobrze, jak wyglądał jej pierwszy mąż, to...doprawdy, przemyśl raz jeszcze, kto tu wydaje nieuprawnione osądy :)
      Ja się bronię rękami, nogami i wszystkim co między nimi mam do zaoferowania, przed popadaniem w "paternalizm" a już co gorsza, w matko-polko-matriarchalizm. Tak że, za życzenia dziękuję, i nawzajem :)

      Usuń
  4. Przeczytałam wszystkie trzy części Greya - i śmiem się zgodzić, że to taki troszkę lepszy Harleqiun. W kinie też byłam, no ok, fabuła żadna, ale fajnie było popatrzeć na ładne krajobrazy, widoki, samochody, wnętrza. Szczerze powiedziawszy spodziewałam się większego wyuzdania itp. Bo jak czytałam książkę, to miałam zupełnie inne wyobrażenie np. pokoju zabaw - bardziej hardkorowe. Dużo ostrzejsze sceny się oglądało w innych filmach. Ludzie w kinie mieli niedosyt i większość skomentowała tak, że chyba inna książkę czytała.

    A ze zdaniem, że kobiety akceptują wulgarność jedynie od mężczyzny z którym są w stałym związku, zgadzam się 100 %. Bo wulgarność od nowo poznanego faceta, albo zwykłego znajomego to jest oznaka chamstwa i buractwa. Oj, spotkałam się ostatnio z takim burakiem, który ni z tego ni z owego na pierwszym spotkaniu wypalił do nie z ostrym tekstem. Odparowałam mu odpowiednio i poskutkowało.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie to ujęłaś. :)
    Seria o Śpiącej Królewnie - lubię. Greya - dobrnęłam do połowy tomu 2. Podobno jakiś Cross jest lepszy - opinia koleżanki. Generalnie faceci zapominają o tym, że kobiety też mają coś takiego co się nazywa seksualność. Kochają i uwielbiają seks. Pragną, pożądają, czują tzw. chuć. Nie są w tym gorsze od facetów. Ba! Moim zdaniem są lepsze, bo mają więcej polotu i fantazji! A Panowie.... Cóż. Bywa z tym różnie i cudnie byłoby gdyby się tak dobrali, by i w sferze seksu oraz pragnień się dogadywali. Są tacy mężczyźni dla których nic nie jest tabu i można się cieszyć z każdej bliskości i każdej jej odmiany, cieszą się, że ich partnerka zna swoją seksualność i czerpią satysfakcję z tego, że są jej nieodłączną częścią (dzięki CI losie za takiego mężczyznę przy moim boku!). Nie boja się razem z nimi rozwijać i próbować nowych rzeczy.
    Ale są też frustraci, którzy albo sami nie wiedzą czego chcą, lub wychowano ich w przekonaniu, że "porządna" kobieta "czegoś tam" nie robi, czy jej czegoś nie wypada, lub co gorsza czują się zagrożeni seksualnością kobiet, nie są pewni siebie i dlatego nie czują się z tym dobrze. Takie szufladkowanie jest męcząca, bo facet może oglądać porno, ale kobieta czytać np. Greya to już nie. Paranoja! Narzekają potem na monotonię w sypialni, ale nie pozwalają kobietom na inicjatywę czy poszukiwanie "innowacji". Jeszcze większa paranoja!
    Po prostu napisałaś to, co ja myślę! Dzięki i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak - i tu się pojawia wpajane od dzieciństwa hasło: "dziewczynce nie wypada", później jest: "dziewczynie nie wypada", "porządna kobieta tego i tego nie robi bo nie wypada". A kiedyś - (tak tak) powiedziała to osoba duchowna, że w małżeństwie które sobie ufa, obdarza się szacunkiem i miłością wszystko jest dozwolone za obopólna zgodą i nie ma miejsca na tabu. I jeszcze że głównym problemem związków jest brak szczerej rozmowy i czasu na rozmowę itp. Duchowny ten nie powiedział o związku niemałżeńskim bo to by było niewychowawcze :)
      Ale chodzi o zasadę, że w stałym, solidnym związku wszelakie zabawy są dozwolone za obopólną zgodą.

      Usuń
    2. Dokładnie. :) Mogę się tylko zgodzić i podpisać nie tylko dłońmi ale i stopami - za obopólną zgodą, wszelkie zabawy w związku są dozwolone. Tak jak napisałaś, nie ma miejsca na tabu. Moim zdaniem można to też odnieść do luźnych relacji, też - pod warunkiem obopólnej zgody i świadomości tego na co się ludzie decydują.
      Skończmy z mitem, że tylko faceci mają prawo rozwijać swoją seksualność! ;)
      Każdy sam powinien wiedzieć co mu wypada biorą pod uwagę swoje zdanie i samopoczucie, a nie opinie publiczną, bo na tym w tej sferze daleko się nie zajedzie...... zwłaszcza, gdy ktoś ma sam z sobą problem i próbuje według tego schematu poszufladkować innych!
      Dajmy się rozwijać w tej sferze również kobietom i pozwólmy na to, by były też rożne formy tego rozwijania w różnych natężeniach i odsłonach dostępne również dla nich.

      Usuń
    3. Bardzo podoba mi się jak ta dyskusja się rozwinęła. Okazuje się, że każda z nas ma coś w temacie do powiedzenia. Dlaczego tak rzadko rozmawiamy w ten sposób z przyjaciółmi? Przecież to normalne, że faceci gadają o seksie, dlaczego my prawie nigdy? A jeśli już to często wyczuwa się w powietrzu nutkę zażenowania...

      Usuń
    4. To chyba zależy od stopnia zażyłości danej grupy przyjaciół w której się znajdujemy. A także od tego, czy po pierwsze my sami/same potrafimy w otwarty sposób rozmawiać o seksie, seksualności, związkach, relacjach, upodobaniach itd oraz jaki stosunek mają do tego nasi przyjaciele. To chyba jedno z drugiego wynika. Jeśli trafi otwarty na otwartego, to raczej nie ma problemu. ;)
      Ale ja nie jestem tu specjalistką, bo w moim gronie przyjaciół (bardzo małym gronie), rozmawiamy na tematu związane z seksem otwarcie. Zaobserwowałam, że raczej tutaj mężczyźni mają większy problem (bardziej na zasadzie jak to powiedzieć i ile powiedzieć), jeśli chodzi o rozmowy w towarzystwie mieszanym. Ale zaznaczam - nie zawsze. :)
      Na pewno wynosi się to z domu. W moim rodzinnym domu seks nie był tematem tabu nigdy. W moim domu, który teraz tworzę, też nie jest i nie będzie. Jednak znam przypadki, gdy uwaga - mężczyźni twierdzą, że ich rodzice uprawiali seks tylko raz w życiu, lub teraz to już na pewno tego nie robią, no bo cytuję "jak to?!?!".
      A tu trzeba bez zażenowania i po prostu rozmawiać, lub nauczyć się rozmawiać o seksie, seksualności. Chociażby ze swoim partnerem, partnerką, mężem, żoną, narzeczonym, narzeczoną, chłopakiem, czy dziewczyną (wstaw w to miejsce co chcesz) - to już będzie dużo, a ułatwi wszystko. :)

      Usuń
  6. Przypadkowo trafiłam na wpis odnośnie Grey'a na stronie pokolenieikea.com, przez który ciężko było mi przebrnąć, pewnie przez mentalną różnicę pokoleń, haha... a stamtąd zajrzałam tutaj i chcę powiedzieć swoje trzy grosze. Jestem pokoleniem Gomułki, wiecie co to znaczy ? Nooo... nie dobijam jeszcze do setki, ale mój wiek jest mocno dojrzał. Pewnie niektóre osoby zdziwi mój wpis i fakt, że znam temat, choć nie czytałam książki i nie oglądałam filmu, ale... gdy usłyszałam od trzydziestolatki, że to hitowa książka, ale nie dla mnie z racji mojego wieku zaintrygowana przewertowałam internet poszukując na jej temat informacji i znalazłam audiobook,który przesłuchałam,bo przecież musiałam sprawdzić dlaczego to nie jest fabuła dla mnie, czy to przez ten seks ? to dopiero bzdura...
    I cóż ? nic wielkiego w niej nie odkryłam o czym wcześniej bym nie wiedziała, mnie nic nie zaskoczyło, zobaczyłam obraz z rodzaju "american dream" zabarwiony erotyzmem, ale i... psychologią. Z pewnością nie jest to dzieło wielkiej marki literackiej, ale i nie pozbawione tak do końca sensu, nie rozumiem tylko dlaczego głównie komentuje się tę książkę przez pryzmat bogactwa i seksu, czy tylko to czytelnicy zauważyli w jej treści ? Moim zdaniem w tym romansie jest wątek dość ważny - przemiana bohaterów w wyniku ich wzajemnej relacji, kształtowanie ich osobowości pod wpływem silnego uczucia, a co za tym idzie inny sposób patrzenia na życie. Pewnie, że pieniądze wiele znaczą w obecnej rzeczywistości, one po prostu ułatwiają życie, ale autorka pokazała jak ważne jest uczucie, jak wielki wpływ na osobowość człowieka ma MIŁOŚĆ ! I taką przemianę przeszedł Grey, i to dzięki uczuciu do Any ten facet się zmienia, otwiera, rezygnuje z dawnych nawyków, to on staje się uległy mimo pozornej dominacji, wybuchów złości czy nieokiełznanych reakcji, ale po ochłonięciu i opadnięciu emocji ta zmiana na lepsze w nim następuje i się utrwala. I to jest piękne, i to znaczy jak dużo w życiu mężczyzny może zdziałać kobieta, jak wielki ma wpływ na jego osobowość, o ile łączy ich coś wielkiego, COŚ co określa się miłością. Oczywiście Ana też ulega jego wpływom, inaczej by nie mogło być skoro tak mocno są ze sobą sprzężeni. Ona staje się bardziej asertywna, silna, zaradna w biznesie i wcale nie jest uległa, potrafi się jemu przeciwstawić. Ona uległa jest jedynie jego czarowi, on oszałamia ją urodą i nie potrafi mu się oprzeć fizycznie, choć w pewnym momencie postawiła warunki w kwestii seksu. A seks ? Seks jest nieodzownym elementem miłości dwojga ludzi, seks zbliża ludzi, otwiera na siebie, buduje zaufanie i oni seks mają cudowny, choć od niego tak naprawdę wszystko się zaczęło, a dopiero z czasem fascynacja fizyczna przerodziła się w coś więcej. Kolejny aspekt to perwersyjne bzykanko - no niech sobie dogadzają jak im pasuje, tak jak lubią, tak jak im to sprawia przyjemność, jak widać z czasem znaleźli odpowiednią formę dla siebie, po prostu się dotarli, co jest naturalne, bo tak związki funkcjonują. Trochę mnie dziwi fala oburzenia i krytyki w tej kwestii w dzisiejszej dobie otwartości na seks i poluzowania obyczajowości, to znaczy, że jednak wciąż jesteśmy pruderyjnym społeczeństwem. Warto tez zwrócić uwagę na to co Grey widzi w Anie oprócz jej fizyczności, co go w niej pociąga, jakie jej cechy charakteru podkreśla.
    Wiadomo, że mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus, to odrębne planety, jesteśmy bardzo różni, ale i ta odmienność wzajemnie się przyciąga, co w sumie autorce udało się ująć w książce - on twardo stąpający po ziemi, ona cicha romantyczka, a jednak lgną do siebie.
    Myślę, że tak przedstawiony męski bohater drażni współczesnych facetów, bo przecież nie dość, że wiedzie mu się w interesach to jeszcze potrafi ulec kobiecie, zmienić się dla niej, okazać uczucie i docenić życie rodzinne... a czyż właśnie nie o tym w większości marzą kobiety nawet te wyzwolone XXI-go wieku ?
    Pozdrawiam - matka_polka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokazałaś mi zarówno książkę, jak i reakcje mężczyzn na nią od zupełnie innej, nowej dla mnie strony. Dziękuję Ci za to. Masz bardzo dużo racji w tym co napisałaś, jeśli nie nawet 100%.

      Najbardziej spodobał mi się fragment, w którym napisałaś dlaczego Grey może drażnić współczesnych mężczyzn. Faktycznie istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że hejtowanie książki właśnie z tego wynika. Bo, o dziwo, znam sporo facetów, którzy po tą książkę sięgnęli z czystej ciekawości i szybciutko z oburzeniem wręcz odłożyli.

      Usuń
    2. Sądzę, że to w ogóle nie jest książka dla chłopaków, mężczyzn, facetów, tym bardziej, że pierwsze rozdziały są trochę infantylne i z rodzaju lektury dla podlotków, której męski ród na pewno nie trawi i nie rozumie. Poza tym napisana jest przez kobietę ukazującą babskie odczucia i przemyślenia na temat relacji damsko-męskich co raczej facetów mało interesuje, dlatego po przeczytaniu pierwszych kartek rzucają ją do kosza. No, może jedynie opisy scen erotycznych mogły bardziej ich zainteresować, chociaż czytając komentarze to raczej skupili się na obejrzeniu filmu, bo... przecież są wzrokowcami :D
      Książka jest dość przerysowana, ale zawiera spory kontrast - z jednej strony dobra materialne, z drugiej poraniona dusza i skrzywiona psychika głównej postaci. I gdyby nie pojawienie się tej drugiej, cierpliwej i w sumie dość mądrej jak na swój wiek osoby w życiu Greya pewnie dalej tkwiłby zamknięty w swojej wieży z kości słoniowej z koszmarami nocnymi i perwersyjnymi uległymi. No i ciekawe czym tak bardzo Ana zafascynowała Grey’a - ona skromna, niewinna, całkiem nie w jego stylu, a jednak ujarzmiła go, choć jego poddanie się wyszło mu tylko na dobre.
      Nie wnikając w walory literackie książki uważam, że E. L. James wymyśliła w sumie całkiem niezłą bajkę, ale szkoda, że opisy seksu i bogactwa swoim sporym ładunkiem emocjonalnym przesłoniły całą resztę, tzn. to o czym napisałam wyżej w komentarzu i w zasadzie zmieniły cały jej sens.

      Życzę Ci satysfakcji z rozwoju bloga, wszystko zależy od dobrych tematów,
      powodzenia - matka_polka

      Usuń
    3. Bardzo Ci dziękuję.

      Usuń
  7. "kobiety kochają seks. Uwielbiają rżnięcie, uwielbiają o tym słuchać i czytać. I wreszcie znalazł się ktoś, kto potrafi o tym w subtelny sposób napisać. Bo kobiety, owszem, wulgarność akceptują, ale tylko od mężczyzny, z którym są w stałym związku." Już myślałam, że ze mną jest coś nie tak - z koleżankami nie ma o czym gadać, bo każda z nich to tylko "po bożemu" - chociaż każda z nich jara się książką i filmem a tylko ja jedna jeszcze nie przeczytałam i nie obejrzałam :D cóż może wystarczy mi co mam w domu? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "z koleżankami nie ma o czym gadać" - a myślisz, że faceci czemu ciągną je do łóżka a nie do dyskusji?
      Kobieta zaczyna mówić szczerze o seksie dopiero jak już i tak wszystko wiesz. Najczęściej, wyjątki są, ale nieczęsto.
      Czyli po ostrym rżnięciu, w trakcie którego zdarzy się wiele rozkoszy, szaleństwa i ostrych słów, ona powie że czekała kilka lat na takie rżnięcie.
      Wcześniej będzie opowiadała jakieś bzdety o wanilii z odrobiną pieprzu czy coś tam.
      Kobieta co innego mówi, co innego myśli a jeszcze co innego robi. Młodzi faceci wierzą że myśli co mówi, doświadczeni zwracają uwagę tylko na to co robi :)
      A koleżankom się mówi to, co ma usłyszeć mąż/kochanek - bo wiadomo że któraś wygada. To nie ma NIC wspólnego z tym co jest naprawdę.

      Usuń